Popłyńmy w kierunku zachodzącego słońca:)

!!!!!!!!!!!!! Morze... Pasja, która pokochasz... Wypłyń na głębię... :))) !!!!!!!!!!!!!

czwartek, 22 lipca 2010

Rejs 33


Kapitan: Mariusz Wojda

Państwo: Włoch - Francja, Elba i Korsyka
Akwen: Morze Śródziemne
Termin: 10-17.07.2010
Jacht:  S/Y Aries, Oceanis 423
Trasa: Punta Ala - Punata Ala
Porty: Portoferaio, Capraia, Macinaggio, P. Centuri, Bastia, Fetovia, Lacona, Porto Azurro

Przebyto: 223Mm i 54godz.

Załoga: Fantastyczna:)))

Ela, Ela, Ola, Paweł, Piotr i Marek

Organizator: Blue Dream Sp. z o.o.


Nareszcie inny akwen! Hura! w końcu mogłem wyjąć mapy, planować trasy i używać GPSa do nawigacji a nie jako prędkościomierza. Mówiąc krótko brak chorwackiej rutyny...

Do Włoch wyruszyłem z Szybenika w Chorwacji w piątek 9 lipca br. Pierwszy odcinek do Splity przemierzyłem samochodem Gdzie podwiózł mnie bardzo życzliwy załogant - WIELKIE DZIĘKI!!!.
W Splicie czekał już na mnie prom, którym popłynąłem do Ancony. Start 2052 i o 0700 już byłem we Włoszech, krocząc dziarsko na pociąg. W rozpisce z firmy wychodziło, że mam wziąć taxówke... ale co tam 2,5km na dworzec - chciałem zobaczyć trochę architektury Ancony:) Po 0900 wyruszyłem pociągiem do Bolonii gdzie trochę po 1100 przesiadłem się w firmowy samochód i obraliśmy kurs na Punta Ala.


Dzień 1 - Zaokrętowanie
W Punta Ala lądujemy po południu doprowadzeni z pomocą nawigacji samochodowej i rozpoczynamy procedury odebrania jachtu... 
4 załogantów już jest a na ostatnią parę czekamy do nocy - dziś nie wypływamy - choć chęci były... 

Dzień 2 - Punta Ala - Elba
W niedziele rano wypływamy - najpierw tankujemy jacht - bo poprzednia załoga oddała bez tankowania, bierzemy kwitek dla firmy czarterowej i obieramy kurs na Elbę pozostawiając marine w Punta Ala za rufą...
Plan jest prosty. Popłynąć na Elbę do portoferaio zobaczyć dom Napoleona, obejżeć mecz i wypłynąć na Capraię. 


I wszystko było by dobrze gdyby na 2 mile przed portem nie nastąpiła awaria silnika... Nie dał się skubany odpalić!!! Flauta, rozfalowane morze i dryfujemy na skały! Sprawdzamy wszystkie system i nic...
Telefony do czarterowni, Cristina opisuje co trzeba sprawdzić ale nie wnosi nic nowego... rozmowy z Portoferaio... VHF, tel kom... Z Portoferaio nie wypłyną bo za daleko ich dystans do holowania to pół mili przed portem... Polecają jakiś statek Ornitology a ten życzy sobie 500€... W czarterowni baranieją:)))   Nie mam możliwosci negocjacji! Próbujemy ciągnąć jacht bączkiem... Całkiem ciekawy widok i nawet ruszyło do 0,8W prędkości!!! Oki za 3 godziny będziemy w porcie... hehehe tylko, że silniczek w baczku odmawia posłuszeństwa po kilku minutach! Wracam na jacht i kombinujemy dalej... po półtorej godzinie rusza wiatr! Hura jesteśmy uratowani!!! Płyniemy!!! i nawet szybko kilka węzłów. W pewnym momencie pojawia się statek Ornitology i proponuje pomoc:))) oczywiście za 500€... Teraz jak ja płynę to mam ich pomoc... nio... Na wprost kotwicowisko a na prawo port. Jak nie wejdę na żaglach do portu to na kotwicy stanę bez problemu. Poza tym wchodzimy w zasięg pół mili od portu i mamy już potencjalnie eskortę z portu. Zgłaszamy się do portu, robię skręt i czekamy na motorówkę turlając się na inercji jachtu. Podpływa eskort i zaczyna nas popychać od tyłu:))) podpływamy do wyznaczonego miejsca pod błękitnymi oknami. obracam jacht o 180' i wchodzimy między 2 jachty rufą do kei, wpychani tam od dzioby motorówka Stafu...
Stoimy!!! Hura:) 2 cumy i 2 muringi... Standard:)

Godzina 1930 pozostaje tylko mecz i zwiedzanie By Night. Załatwiam formalności a załoga już w knajpie przed telebimem. Prysznic, piwko i siadam na jachcie gapiąc się w telebim... nawet z jachtu nie trzeba się ruszać by zobaczyc mecz... Może tylko lornetka by sie przydała by sprawdzić wynik w lewym górnym rogu...

Po meczu Pizza i zwiedzanie i fotki.

Dzień 3 - Elba - Capraia
Najpierw reperacja jachtu. Magik od silnika ma przybyć o 1030. Budzik mam nastawiony na 0700 i o 0740 wyruszam na zwiedzanie. Cel domek Napoleona...


Koniec zwiedzania! Magik pojawił się prawie punktualnie ponad godzinę czarował i wyczarował... popukał w jakiś cylinder i wyskoczył króli... Upssss tzn silnik zaczął się odpalać z kluczyka... W pierwszej wersji odpalał się ze śrobowkręta! Ale petem magik dostąpił oświecenia i został prawie buddą... :))) A nasz silnik palił z kluczyka.
Wyruszamy na Capraie! Pozostawiamy Elbę a morze przed nami...


Capraia wita nas o zachodzie słońca, chowając je przed nami za swoimi skalistymi wzgórzami porośniętymi skromną zielenią. Podpływamy na kotwicowisko i stajemy rozpięcie pomiędzy kotwicą a brzegiem. Pod jak się później okaże bajecznie podświetloną basztą.


Dzień 4 Capraia - Korsyka (Macinaggio)
Dzień rozpoczynamy od relokacji bączkiem na brzeg. tam zwiedzanie fotki i kawka. Wspinam sie na jafk najwyższy punkt by podziwiać okolicę. Starannie omijając pracowite mrówki przecinające wybrukowany szlak wędrowny.

Po zwiedzaniu kawiarnia... i wypad z baru na Korsykę... 


Macinaggio przywitało nas brakiem miejsc w porcie. stajemy w doku pod jakimś tam pretekstem, tankujemy wodę i trochę zwiedzania. Miejscowość przygotowana pod turystów okspozycje win i pod linikę ułożone nakrycia i kieliszki.



Na noc wypływamy do Porto Centurii, na zachodnie wybrzeże Korsyki. gdzie docieram ok 2300.


Dzień 5 - P. Centuri - Bastaia
Wychodzę rano z jachtu i co widzę? Widzę gdzie zaparkowaliśmy... :) nie drgnólismy z miejsca a ni o centymetr. za to widoki nieziemskie...

Załoga bierze poranna kąpiel, karmimy rybki i wyruszamy w poszukiwaniu cudownej zatoczki na kąpiel...


Znajdujemy uroczą zatoczkę i rzucamy kotwicę:) woda była przecudowna...

Po kąpieeeeeeeli dość długiej... i wypprawie załogi na 2 plaże wybieramy sie do Bastii.  Wychodzimy na wschodnie wybrzeże i zaczynamy walkę z falami i z wiatrem. I tu mamy brak zdjęć bo szkoda aparatu... Powiew wiatru do 32,7W. Część załogi dogorywa...

Bastia osiągnięta!!! Dla niektórych to radość! w porcie nie ma obsługi bo dziś święto 14 lipca. stajemy na wolnym miejscu... Chyba na ponton;) Prawy mooring zaczepiamy do lewej knagi na śródokręciu. Tak by odciągną jacht w prawo i dziób nie tarasował wjazdu innym łodziom oraz odciągał jacht od kej zamiast go dopychać -jak byzmy założyli na dziób... Prysznic na rufie i Ela przygotowuje obiad dla części załogi. część już poszła na miasto. Ja padam.

Po obiedzie idę spać. Niestety gdzieś ok 2200 ma jak na za mówienie pobudkę z armat... Atak na Bastylie... ? No tak pokaz sztucznych ogni...

Oki jak nie dali spać to trzeba iść zwiedzać. Robie BastiaBy Night.

Cel Port Toga! W jedną stronę 44min a z powrotem 24 - jakieś zagięcie czasoprzestrzeni... Przy okazji zaliczam cały festyn, jarmark, różne atrakcje...

Dzień 6 - Bastia - Lacona
Rano nic ciekawego. Szukam piekarni, supermarketu, opłata portowa i w drogę.

W drogę na Elbę. zaczynamy nasz powrót do Punta Ala... Dziś najdłuższy dystans. Cel Fetovia, który potem zmienimy na Lacone ze względu na rozfalowanie zatoki.

W zatocze spotykamy jachcik pod Polska banderą.


Kąpiel, łowienie rybek, odwiedzenie przybrzeżnych barów... i do Lacony na noc.


Cumujemy przy dzikim brzegu z dala od cywilizacji. kąpiel, kolacji i płyniemy bączkiem do pobliskiej plaży. Plaży najdalej odsuniętej od miasta. Wspinamy się po schodach i prze camping docieramy do hucznej miejscowości campingowej. Multum atrakcji, knajpki, pokazy klownów, występy dzieci...

Dzień 7 - Lacona - Porto Azurro
Wypływamy z Lacony i wzdłuż południowych wybrzeży gdzie zanika wiatr płyniemy na wschód, a potem chalsujemy się na północ do Porto Azurro. Gdzie załoga dzieli sie na 2 grupy; jedna idzie zwiedzać knajpki a Druga che nurkować. Podpływamy, wysadzamy część i płyniemy zakotwiczyć na z góry upatrzonej pozycji.



Powrót
Z urokliwego Porto Azurro obieramy kurs na Punat Ala, Dobrze nam znana marinę z odbierania jachtu, zaokrętowania załogi i meczu w kanjpce:)


Rejs dobiegł końca. Życie toczy się dalej. A świat i wewnętrzny głos nawołują do następnych wypraw, wołają by odkrywać nowe i nieznane oczom, uszom i doznaniem przepiękne zakątki świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz