!!!!!!!!!!!!! Morze... Pasja, która pokochasz... Wypłyń na głębię... :))) !!!!!!!!!!!!!
niedziela, 26 grudnia 2010
piątek, 22 października 2010
3 miesiące...
Według czasu polskiego wczoraj 00:02, według amerykańskiego 15:02 to jeszcze dziś...
... minęły 3 miesiące od założenia bloga... :)))
Czas na pewne refleksje, a właściwie to same się nasuwają, tłoczą się do głowy, pchają każdą możliwą dostępną drogą!!!
Ale zanim zacznę to chciałbym:
- Podziękować wszystkim tym, którzy odwiedzali, oglądali, czytali i polecali swoim znajomym bloga przez te 3 miesiące:))) Byliście i jesteście dla mnie inspiracją do dalszej pracy nad Blogiem! Przyglądaniem, sortowaniem i umieszczaniem zdjęć oraz opisów.
- Podziękować tym wszystkim, którzy aktywnie dołączyli się do pracy nad blogiem. Opisywali swoje wspomnienia i wrażenia z rejsów:))). Bez was wpisy nie były by tak Ciekawe!.
- Szczególne podziękowania załogom rejów: 30, 37 i 40!!!
Mam nadzieję, że w przyszłości w wolnych chwilach inne załogi tez podziela się swoimi opisami wrażeniami, wspomnieniami, a blok będzie miał coraz większe znaczenie zarówno jako wspomnienie, możliwość podzielenia się odbytym rejsem, przygodą ze znajomymi oraz wartość edukacyjną dla wszystkich żeglujących.
-----------------------------------------------------------------------
Kiedy odkryłem funkcje "statystyki bloga" byłem mile zaskoczony ilością odwiedzin przeszło to moje najśmielsze oczekiwanie. wraz z rosnącą ilością odwiedzin przyspieszałem dodawanie zdjęć i wraz z coraz większą ilością zdjęć wzrastała ilość odwiedzin...
Wczoraj ta liczba zbliżyła się do 2,4 tys... :))))))))) a ilość wejść w ostatnim miesiącu do 1,4tys :))))))))))))))))))
W związku z tym postanowiłem uczcić 3 miesiąc od narodzin bloga kilkoma urozmaiceniami i zmianami:
- Nowy Baner!!! A na banerze dodatkowy napis "KLUB LUDZI Z PASJĄ". Myślę, że ta transformacja z prywatnego bloga do Klubu jest naturalną droga ewolucji.
- Założyłem stronę na FaceBooku: http://www.facebook.com/pages/Oczarowani-Morzem/166960983329717?ref=mf
- i ... tu dopisze jak sprawdzę czy działa:)))
niedziela, 17 października 2010
Szanty - Mordewind
Wczoraj wyturlałem sie zdomu i pojechałem do warszawy na szanty do "Gniazda Piratów. Grał i śpiewał "Mordewind".
ale potem się rozkręcał...
Istne szaleństwo............................
... klimat narastał...
... tłum szalał coraz bardziej...
... gacie poszły w ruch...
Monika: "koncercik superancki, Mordeczki jak zawsze zagrały rewelka :), jak chłopaki grają to pewne że impreza przednia :), ja tam byłam i świetnie sie bawiłam :D"
Przy okazji propagowanio dobrej idei
Monika i Karol: "Europejska Noc Bez Wypadku" -chodzi w tym najbardziej o to żeby w tą noc i nie tylko tą bo również i na codzień nakłaniać kierowców do nie spożywania alkoholu. Kierowcy któremu wyjdzie zero promili dostaje w tę noc od nas GADŻETY miedzy innymi KOSZULKI, OPASKI ODBLASKOWE i NAKLEJKI ODBLASKOWE NA ROWER. Robimy to po to żeby nasze POLSKIE drogi za równo kierowcy, pasażerowie jak i piesi byli bezpieczni na ulicach. Również bierzemy udział w akcji "Stop Pijanym Kierowcom" gdzie mamy alkogogle 2,5 promila, który oszukuje nasz błonnki widzenia, ale mamy świadomość, że jesteśmy trzeźwi. Ludzie wtedy doznają szoku próbując zmienić koło w samochodzie (udaje się to co 20 osobie), też są problemy z trafieniem kluczyka w zamek drzwi od auta.
W przyszłości ZAPRASZAMY na kolejne tego typu akcje. Taka szkoła może uratować Tobie i innym ludziom ŻYCIE.
Zapraszamy również na RAJDY SAMOCHODOWE....
Pozdrawiamy serdecznie.....
MONIKA I KAROL :)
Wieczór udany...
Wracam do domu, jakieś 50km... Rozmyślam... Czuje ogromne podniecenie, entuzjazm, zadowolenie... Jestem szczęśliwy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Już dawno taki szczęśliwy nie byłem!!!!!!!!
Fantastyczny wieczór...
Jestem wdzięczny Monice, że dałem się wyciągnąć, tego mi było trzeba...
Moniaka, główna winowajczyni całego zamieszenia i mojego szczęścia... :))))))))))))
[na biało... ]
---------------------------------------------------------------------------------
Przyjeżdżam na do klubu. Jestem trochę skołowany 2 tygodnie temu jeszcze siedziałem na jachcie. Podróż 24h, 3 dni odsypiania, sprawy w warszawie, 2 dni doprowadzania domu do ładu, przegląd samochodu, 1000 spraw w warszawie z czego 850 załatwionych, fotki blog, 5 rano spać, 4 rano spać... Wchodzę do klubu i nie wiem jak się nazywam... ?
...
Na wejściu ktos mnie dopada!
-Samochodem? - pyta. Zastanawiam się "trzeba gdzieś podwieźć. Jakaś akcja! Coś opisuje! Daję się za obrączkować...
Nic do mnie nie dociera...
...
Magda i Monika już są. Przyjechały chwile przede mną. Stolików brak, tylko rezerwacje ale dziewczyny coś wykręciły... Siedzimy stoimy, pijemy, gadamy... Zespołu w całości jeszcze nie ma.
Zespół zaczął grac poważnie...
Istne szaleństwo............................
MW: Darku kilka zdań i przemyśleń, tak na gorąco?
DG: Z przemysleń na gorąco to oczywiście niezapomniana, gorąca atmosfera koncertu. Na uwagę zasługuje tu nasz główny wokalista Qcza, który dał publiczności wytchnąć jedynie podczas tradycyjnych przerw między "setami" (nasze koncerty trwają ok 3x45 min). Podczas koncertu, bez zbędnych przerw między utworami proponował coraz to żywsze piosenki, utrzymając gorące tempo przez cały czas. Ja, po 3 bitych godzinach na scenie też już miałem dosyć.. Trzeba zaznaczyć, iż 90% materiału prezentowanego przez nas na koncertach to utwory autorskie. Trochę się ich nazbierało przez 11 lat wspólnego grania...
MW: Wspominałeś wcześniej o rozwoju, ewolucji artystycznej grupy. Możesz uchylić rąbka tajemnicy? Co dalej?
MW: Wspominałeś wcześniej o rozwoju, ewolucji artystycznej grupy. Możesz uchylić rąbka tajemnicy? Co dalej?
DG: Tak. Z typowo szantowego składu staliśmy się grupą folk-rockową, a nawet punkową. I w tym kierunku idziemy. W naszych tekstach, których autorami sa Mariusz Kuczewski i Paweł Szymiczek, jest coraz mniej walki z morskim żywiołem, a więcej zwykłej prozy życia. Coraz bardziej zwracamy uwage na to co nas otacza. Cóż, morze daleko, a nasz horyzont to nie wszechobecny błękit a wieżowce i korki na ulicach.. Można natomiast powiedzieć że mamy stabilny sklad instrumentalny. Po kilku latach powrócilismy do pewnych korzeni, stąd nasz ostatni członek zespołu - świetny skrzypek Krzysiek Szmytke.
MW: Grasz, śpiewasz i żeglujesz. Co było najpierw? Jak do tego doszło?DG: Może nie wypada mówić, ale żeglarstwo pojawiło się na końcu. Moja przygoda z muzyką żeglarską jak i całym żeglarstwem pojawiła się bardzo przypadkowo. Jakieś 12 lat temu doszedłem do grupy grającej dla przyjemności znane i lubiane piosenki, głównie szantowe. Po roku wspólnych grań na jednym z wyjazdów konkursowych poznałem się z chłopakami z Mordewindu i.... tak się zaczęło! A potem były wspólne rejsy i podobne wyprawy. W międzyczasie zaczęła się też krystalizować grupa żeglarzy-przyjaciół uwielbiającą wspólne spędzanie czasu na wodzie. I tak jest już od lat!
Z Darkiem Gocem specjalnie dla "Oczarowanych Morzem" rozmawiał Mariusz Wojda.
... tłum szalał coraz bardziej...
... jedli, pili, a po stołach i ławach skakali
Przy okazji propagowanio dobrej idei
Monika i Karol: "Europejska Noc Bez Wypadku" -chodzi w tym najbardziej o to żeby w tą noc i nie tylko tą bo również i na codzień nakłaniać kierowców do nie spożywania alkoholu. Kierowcy któremu wyjdzie zero promili dostaje w tę noc od nas GADŻETY miedzy innymi KOSZULKI, OPASKI ODBLASKOWE i NAKLEJKI ODBLASKOWE NA ROWER. Robimy to po to żeby nasze POLSKIE drogi za równo kierowcy, pasażerowie jak i piesi byli bezpieczni na ulicach. Również bierzemy udział w akcji "Stop Pijanym Kierowcom" gdzie mamy alkogogle 2,5 promila, który oszukuje nasz błonnki widzenia, ale mamy świadomość, że jesteśmy trzeźwi. Ludzie wtedy doznają szoku próbując zmienić koło w samochodzie (udaje się to co 20 osobie), też są problemy z trafieniem kluczyka w zamek drzwi od auta.
W przyszłości ZAPRASZAMY na kolejne tego typu akcje. Taka szkoła może uratować Tobie i innym ludziom ŻYCIE.
Zapraszamy również na RAJDY SAMOCHODOWE....
Pozdrawiamy serdecznie.....
MONIKA I KAROL :)
Wieczór udany...
Wracam do domu, jakieś 50km... Rozmyślam... Czuje ogromne podniecenie, entuzjazm, zadowolenie... Jestem szczęśliwy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Już dawno taki szczęśliwy nie byłem!!!!!!!!
Fantastyczny wieczór...
Jestem wdzięczny Monice, że dałem się wyciągnąć, tego mi było trzeba...
Moniaka, główna winowajczyni całego zamieszenia i mojego szczęścia... :))))))))))))
[na biało... ]
niedziela, 26 września 2010
Rejs 40
Kapitan: Mariusz Wojda
Organizator: Blue Dream Sp. z o.o.
Wypad i żeglujemy SE 2; cele 1 Kapraie i 2 – Borovica jakby wiatr był nie przychylny.
Lądujemy w Borowiny. Plan jest prosty przed 1745 nie spływamy. A dlaczego! Nio proste! Będzie okazja do…
Załoga wyokrętowana, wybyła do Szybenika, a my... formalmności...
... a od załogi z Piki otrzymaliśmy w prezencie fotki... Bo podobno nasze pływanie z błyskaniem kilem robiło wrażenie... :)
Wielkie dzięki za fotki:)))
Państwo: Chorwacja
Akwen: Adriatyk
Termin: 25.09-02.10.2010
Jacht: S/Y Ana Maria Oceanis 411
Trasa: :Kasztela – Szybenik
Akwen: Adriatyk
Termin: 25.09-02.10.2010
Jacht: S/Y Ana Maria Oceanis 411
Trasa: :Kasztela – Szybenik
Porty:
załoga: fantastyczna:)))
Agnieszka, Marianna, Sylwia, Jacek, Zyga, Marek, Artur, Bartosz, Ryszard,
przebyto: 39 godz. i 135 Mm
Organizator: Blue Dream Sp. z o.o.
Dzień 1 – Kasztela – Zaokrętowanie załogi
Wystawiam głowę z jachtu i widzę szarości i dmucha coraz lepiej… dzwonie do Ivo - opiekuna jachtu i informuję, że tym razem stoję na pirsie E. Dzięki temu mam czyszczony jacht jako pierwszy.
Pojawiają się pierwsi załoganci - dość nie typowo bardzo wcześnie.
Przychodzi Mateusz przynosi prognozę pogody………………………….
Rundka po marinie, knajpka, sklep, spotkania z znajomymi skipperami, dyskusje o pogodzie… Nikt dziś nie wypływa!
Dyskutujemy z Mateuszem. Presja!!! Presja jak u pilotów Tupolewa TU-154 nr boczny 101.
Jacek: „Ląduj dziadu!”
Załoga napalona! Chce wypływać… Firma oszczędzać, obniżać koszty a marina najdroższa!!!
Plan Split i nocleg na kotwicy! Kotwica odpada! Może Trogir, Stomorska, gdzieś bliżej… ? Rozmawiam z Polską, patrzę na zalew Kasztelski mało, że pi**** to jeszcze nic nie widać. Mateusz kręci głową
W PL akceptują naszą decyzję. Stoimy!!!
W przerwach oberwań chmury, po „podwieczorku zapoznawczym”, przeskakujemy do knajpki…
Załoga w świetnych humorach zamawia piwo, ćewapi, piwo, frytki, sałatki, piwo, mieszane mięso… I żartuje, że ten stolik będzie ich ulubionym do końca rejsu:))).
Wracamy na jacht. Szkolenie, drink, drink…, szkolenie, drink, drink, drink…., szkolenie, driiiiiiiiink…
Sylwia (najmłodszy załogant, nierzadko prawdziwa blondynka, tygodniowa żona, od czasu do czasu z wyraźnymi symptomami ADHD): Jakie znowu szkolenie? Ci, którzy nie „jachtowali” ;) wcześniej chyba zagubili się w potoku nowych słów i zwrotów. Nawet obsługa WC okazała się prawdziwym wyzwaniem… Cóż, udałam że wszystko rozumiem, ale wiedziałam, że trzeba to będzie nazajutrz metodą prób i błędów przyswoić. Hahaha… ale fajnie, że tu jesteśmy J Oby tylko jutro nie padało!
Dzień 2 – Kasztela – Stomorska
Szaro…
Pada…
Leje…
Grzmi…
Kawka…
Leje…
Grzmi…
…
Coraz więcej załogi w messie…
Przychodzi Matusz z prognozą. Dziś pada i flauci patrzę na mapy baryczne i jesteśmy… jak przewidywałem w "oku cyklonu"!!! W centrum niżu! Trzeba się wyeksmitować i gdzieś przenieść… Narada – Stomorska pada jako nasz cel na dziś…
Śniadanie! Zyga zarządza parówki! Niedziela muszą być parówki! Idzie na zakupy i przychodzi z siatkami towaru do jedzenia… Nie widziałem parówek od… chyba dwóch miesięcy:))) SUPER FRAJDA!!!
10:02 kawka po śniadanku… Ciekawy jestem ile jeszcze pójdzie przed wypłynięciem. Artur idzie nalać wody, marina opłacona, dokumenty na jachcie, jeszcze zmywanie naczyń i GO!
Sylwia: Co prawda nie spędziliśmy dzisiaj zbyt dużo czasu na morzu - 2 godziny chyba – ale każdy, kto płynął jachtem po raz pierwszy w życiu (czytaj: ja, mój świeżo upieczony mężuś Arturek, Marianna, pan doktor Rysiu, Marko, Aga i Zyga), zdążył połknąć haczyk J Kurcze, niesamowite! Stałam na dziobie podziwiając oddalający się ląd, poddając się podmuchom wiatru i zastanawiając się ile metrów wody jest tam pode mną, co, muszę szczerze przyznać, powodowało lekkie zdenerwowanie nawet u osoby, która pływa od dziecka i uwielbia to robić. Pierwsza salsa na dziobie – bo mi było tak radośnie hehe- została odtańczona, chociaż po kilku krokach brutalnie przerwał mi ją I oficer (jestem w jego wachcie) krzycząc z rufy: „jędna ręka dla siebie!!!!!” Ehhhhh…
Jacek: trzeba jej wyłączyć ADHD – Sylwia do steru…
W Stomorskiej rzucamy kotwicę w knajpce – 30 m od jachtu – piwo i pizza…” zdrajca Artur” imprezuje na PICE - Sylwia idzie z odsieczą.
Artur: To nie zdrada, to integracja J – poza tym Pika stała tuż obok więc wszycho gra (w mym mniemaniu oczywiście)
Dzień 3 – Stomorska – Hvar – Trogir
Pogoda całkiem żeglarska! Planujemy długi dystans. Najpierw do Hvaru, a potem na noc do Trogiru. Chcemy obrać kurs w kierunku Szybenika by mieć bliżej, jakby co…
Już Ciemno docieramy do Mariny w Trogirze. Pika parkuje Chwilkę przed nami. Dochodzimy. Załoga idzie się myć a potem na miasto zwiedzanie Trogiru By Night i kolacja na starówce:).
Dzień udany! Ok. 50 mil zrobione… :)
Sylwia: Ojeju Kapitanie!!!! Dzień udany?! Pół załogi przez pół rejsu miało blado-zielone twarze!! Hehe… Pierwszy oficer udzielił nam rano lekcji pt. „Zwrot za burtę – porady praktyczne” J i naprawdę niewiele brakło, aby móc przećwiczyć wszystko w praktyce. Wieczorne godziny zaczynały się ciągnąć; sililiśmy się na podziwianie rozgwieżdżonego nieba, ale nasze żołądki znajdowały się w stanie permanentnego oczekiwania na najgorsze … choć w sumie może i przydałaby się im ta „ulga”? W końcu, jakoś, wreszcie, dotarliśmy do Trogiru! Uffff…
Jacek: Żeglarstwo to 4 zwroty – przez sztag, przez rufę, przez kil i …za burtę. Każdy trzeba wykonać z uwzględnieniem bhp.
Hvar cudowna pogoda – patelnia – Mariusz podpływa, załoga desantuje na keję, jacht odchodzi. 2 godziny na zwiedzanie – robimy stare Śródmieście i zalegamy w knajpce
– mule i piwo…1500 - komandosi na pokład…wieje SE w du..ę . Zabawa z pontonem, pływanie w szelkach i w kapoku….I zielony rumieniec na niektórych obliczach – jest 6°B(stan morza 3 ) – ale trzymają się dzielnie i nie dają na mówić się na „pawiowanie”.
Wchodzimy między wyspy – fala „siada” – Trogir na kursie – zmierzcha - szukamy świateł – wreszcie marina – toaleta i w długą…knajpka z „zielonym sufitem”, kalmary, rybki-frytki, wino, i na do widzenia rakija od gospodarza…
Wchodzimy między wyspy – fala „siada” – Trogir na kursie – zmierzcha - szukamy świateł – wreszcie marina – toaleta i w długą…knajpka z „zielonym sufitem”, kalmary, rybki-frytki, wino, i na do widzenia rakija od gospodarza…
Artur: Hvarski zamek na wzniesieniu nie był niczym szczególnym ale widoki zajefajne J. Aaaaaaa…… i jeszcze jedno marsz na zamek umilały jakieś dziwne chyba świerszcze siedzące na drzewach – brzmiało super. W drodze do Trogiru - holowanie na linie (w uprzęży i kapoku) okazało się przednią zabawą.
Dzień 4 – Trogir – Borovica
Wypad i żeglujemy SE 2; cele 1 Kapraie i 2 – Borovica jakby wiatr był nie przychylny.
Lądujemy w Borowiny. Plan jest prosty przed 1745 nie spływamy. A dlaczego! Nio proste! Będzie okazja do…
Dziś I oficer – Jacek przeskoczył 600 mil potrzebne na Jachtowego Sternika Morskiego!!! 1520 dzwoni Mateusz i zadaje pytanie: „Zgadnij! Co mi nawaliło?!”
Odpowiadam: „Kotwica! Wygrałem suszarkę do włosów?”
Jacek: Po co łysemu suszarka ? J
Ustalamy, wpływam pierwszy ustawiam się a Mateusz przykleja jacht do naszej lewej burty.
Obiadek i impreza:)))
Sylwia: Dziś, chyba po raz pierwszy, trzy urocze załogantki postanowiły nabrać na słoneczku trochę koloru i zrzuciły ciuszki. Sternik od razu zaczął prowadzić łódkę zygzakiem hahaha! Generalnie było wspaniale - słońce, drink i książka w ręku, dobre humorki i mniejsza zapadalność na chorobę morską :P
A wieczorek na kotwicy w romantycznej zatoczce – bajka! Po kurczakowo-ryżowo-ziołowo-warzywnie-słodko-kwaśnej uczcie urządzonej przez naszego Kapitana mój kochany mąż wziął się za zmywanie naczyń na rufie, w morskiej wodzie. Poszło mu bardzo sprawnie, ale, pod osloną nocy, nie zauważył wyślizgujących się do morza, jeden po drugim, widelców J
A wieczorek na kotwicy w romantycznej zatoczce – bajka! Po kurczakowo-ryżowo-ziołowo-warzywnie-słodko-kwaśnej uczcie urządzonej przez naszego Kapitana mój kochany mąż wziął się za zmywanie naczyń na rufie, w morskiej wodzie. Poszło mu bardzo sprawnie, ale, pod osloną nocy, nie zauważył wyślizgujących się do morza, jeden po drugim, widelców J
Jacek: Zakupy…Oddajemy cumy …Tankowanie …i płyniemy …Wielki Dwernik na lewym trawersie, Mały na prawym – jesteśmy na pełnym morzu – parę godzin żeglugi (1745 gratulacje z okazji 600 godziny na morzu - jachtowy sternik morski jest mój ) - i stoimy
w głębokim fiordziku – wapienne ściany, turkusowa woda, cisza, nocleg na deck-u…
Artur: Nocleg na kotwicy to kolejne pozytywne zachłyśnięcie urokami żeglowania
Dzień 5 – Borovica – Prvić
Sylwia: Nie mamy czym jeść śniadania! Gdzie nasze widelce? Jak wiadomo, na jachcie mało miejsca, balastu w postaci dodatkowych sztućców się nie bierze. Zagadkę ich tajemniczego zaginięcia rozwiązał Artur - okazało się, że 7 widelców spoczywa na dnie zatoczki, na głębokości 4 metrów, za naszą rufą. Na szczęście na ratunek przybyli bohaterowie z przyklejonej do nas Piki. Stanęli na wysokości zadania i sztućce wróciły na pokład.
Artur: Maska płetwy, rurka i do wody – fajowo J ale nie dałem rady zanurkować po widelce L
Artur: Maska płetwy, rurka i do wody – fajowo J ale nie dałem rady zanurkować po widelce L
Wypływamy. Plan jest na Prvić na obiadek na ośmiorniczki z grila – hobotnica na żaru, a potem do jakiejś zatoczki na kotwicę.
O ile pogoda nie wywinie nam psikusa... :)
Jacek: Wędkujemy, nurkujemy, plażujemy … - wreszcie oddajemy cumy – dmucha 4°B – o 1500 stajemy w Prviću – po drodze rozlazła się Genia – a wieczorem wino i ośmiorniczki…
Dmucha coraz fajniej wiatr 4 w porywach do 5 i się wzmaga.
Zostajemy na Prviću! Mateusz ma nie działającą kotwicę, wiec nie będziemy stać na 1 w 2 jachty. Idziemy na 2 jachty do knajpy dziś są urodziny załoganta z Piki…
Ale najpierw Przygotowania; salon piękności; "Pod żaglami".
Moje motto: Potrafię zrobić wszystko!!! Z jednym małym wyjątkiem... Nie potrafię urodzić dziecka... :)))))))))))))
Dzień 6 – Prvić – Skradin
Po 1000 wypad. Kierunek Skradin! Po drodze zwiedzamy twierdzę św. Mikołaja. Potem hodowla muli i ostryg!!! Większość załogi jeszcze nie jadła ostryg. A mule chcą, bo się uparli… Nie da się zniechęcić; „będziecie musieli czyścić, skrobać!” Nieopatrznie w jakiejś dyskusji chlapnąłem totalnie nie skromnie… „Nigdy nie jadam muli w restauracjach. To co tam serwują ma wiele do życzenia. Robię lepsze mulę niż w jakiejkolwiek restauracji!” Słowo się rzekło, kobyłka u plota…
Podpływam do sprawdzonego miejsca. Załoga kupuje mule…
Coś mi się kojarzy, że wrzesień to sezon na ostrygi. W końcu w miesiącu wrześniu jest „R” oczywiście w wymowie francuskiej… :))) Pytam Chorwata czy mają ostrygi. Poprzednio nie było! Są!!! Załoga podejmuje decyzje: 8.
A na górze organizuje zbiorowe czyszczenie muli!
1415 parkujemy w Skradinie. Zupka grzybowa i załoga płynie na wodospady… W 60% reszta doczyszcza mule. Ja i Mateusz bierzemy się za reperacje rufy na Pice.
1730 rozpoczynam przyrządzanie muli. Ne! Ne! O Se Ne da! Recepty nie zdradzam:))). Receptura przerobiona z podstawowej…
Przypływa załoga, prysznic i Mule:))) A wrażenia? Niech powiedzą sami:)
Potem kawka, herbatka… i na 10 minut przed 2000 rezerwacja stolika w winiarni… Ostrygi!
Walczę z ostrygami! Musze je jakoś otworzyć… trochę opóźnienia nie idzie tak łatwo znam teorie a praktyka to już wchodzenie do wprawy przez wytrwałe ćwiczenia…
Gotowe! Układamy na sałacie i jadą na górę…
Pierwszy odważa się Artur… i strategicznie ustawia się na burcie… jak by co… :) ostryga cytrynka i chlup… gładko poszło - potem ja ….i cała reszta…
Poszło! Super!
Nowa potrawa zaliczona przez żołądek!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Artur: Wchłonąłem kolejne morskie gluty – mule fajne a ostrygi ……dużo cytryny i ……nic poza nią nie czułem. Przypomina mi się Seksmisja – „ …to różowe całkiem smaczne…”. Wieczorna impreza w cudownie klimatycznej knajpce – bezcenne J - różnorodność trunków ogromna ……a te przystawki - palce lizać!
Jacek: A impreza u babci… kto nie był i nie widział …Urodziny Agnieszki zostały godnie uczczone…Śpiewy, hulanki, swawole…Integracja z wszystkim co się rusza…
Dzień 7 – Skradin – Szybenik
Artur: Siedzę przy kompie i czekam na wyokrętowanie jak na wyrok ……… idę po winko – na trzeźwo się nie da.
Dzień 8 – Szybenik – Wyokrętowanie załogi
... a od załogi z Piki otrzymaliśmy w prezencie fotki... Bo podobno nasze pływanie z błyskaniem kilem robiło wrażenie... :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)